energy-harvesting_tomatoes_enocean-modulesInternet Rzeczy to niezwykle popularny temat. Wciąż przewijają nam się artykuły na temat sensorów, zbierania danych i ich praktycznego wykorzystania. No właśnie: czy oprócz wielkich koncernów, które generują wymierne zyski z wprowadzania do swoich urządzeń Internetu Rzeczy, zyska na tym zwykły Kowalski? Zespół naukowców postanowił to sprawdzić testując… pomidory!

Inżynierowie z Analog Devices postanowili sprawdzić w prosty sposób czy takie technologie mogą zrobić też coś na prawdę dobrego dla nas, zwykłych ludzi. W niewielkim projekcie o wdzięcznym tytule”IoT: The Internet of Tomatoes” (ang. Internet Pomidorów) skupili się oni na wykorzystaniu technologii do poprawy jakości domowo uprawianych pomidorów. W jaki sposób zostało to osiągnięte? Mała uprawa została naszpikowana sensorami, które pobierały wszystkie niezbędne dane: szybkość wzrostu, nawodnienie, potencjalne zagrożenia szkodnikami i umożliwiały analizę. Pod względem koncepcji ten system nie różni się od tego jak pracują farmerzy na całym świecie, jednakże zasadnicza różnica leży w tym, że dane zbierane są przez internet i z większą precyzją. System ma wiele zalet: jest o wiele łatwiejszy w instalacji i utrzymaniu, niż jego tradycyjne odpowiedniki. Można zasilać go z lokalnie produkowanej energii elektrycznej (solarnej lub wiatrowej). Same sensory tego typu także są tańsze niż klasyczne układy monitorowania temperatury czy wilgotności. Różnica tkwi także w tym, że nasze dane znajdują się w chmurze, a więc w teorii- każdy może mieć do nich dostęp, jeśli chciałby konsultować z nami naszą małą hodowlę. Eksperyment pokazał, że Internet Rzeczy może być dla nas przydatny, jeśli tylko znajdziemy praktyczne, świeże jego zastosowanie.